
Przesypiamy swoje szczescie
- Ewelina Lelewska
- 23 cze
- 1 minut(y) czytania
Czasem budze sie nad ranem z uczuciem dziwnego niepokoju.
Jakby cos mnie ominelo.
Jakby cos bardzo waznego wydarzylo sie tuz obok mnie – ale ja tego nie zauwazylam, bo bylam zbyt zajeta… zyciem.
Zbyt zajeta planowaniem, przewidywaniem, zabezpieczaniem.
Zbyt zajeta tym, co mogloby sie wydarzyc – zamiast tym, co juz sie dzieje.
I wtedy dociera do mnie ta cicha, ale mocna prawda: przesypiamy swoje szczescie.
Nie dlatego, ze go nie ma.
Nie dlatego, ze jest zbyt daleko. Ale dlatego, ze jest… zbyt blisko.
Tak zwyczajne, tak codzienne, tak ciche – ze go nie zauwazamy.
Czekamy na cos wielkiego, blyszczacego, spektakularnego
.
A ono siedzi obok nas przy sniadaniu.
Uklada sie do snu obok naszego policzka.
Dzwoni do nas bez powodu.
Pachnie kawa o poranku.
Mowi: „wszystko bedzie dobrze”.
Szczescie nie krzyczy.
Nie walczy o uwage.
Ono po prostu jest.
Pokorne, cierpliwe, czule.
Ale my mamy tendencje, by gonitwe uznawac za sens, a zatrzymanie za porazke.
Przesuwamy granice, cele, oczekiwania – a tymczasem gdzies pomiedzy tym wszystkim umyka nam to, co najcenniejsze.
Zycie, ktore dzieje sie teraz.
Ludzie, ktorzy sa teraz.
Serce, ktore bije teraz.
Nie pisze tego z pozycji kogos, kto juz zrozumial wszystko i teraz madrze poucza.
Pisze to z miejsca wlasnej nieobecnosci.
Bo tez przesypialam.
Za duzo. Za dlugo.
I wiem, ze niektorzy ludzie nie poczekaja wiecznie.
Ze niektore momenty juz nie wroca.
Ze niektore slowa trzeba bylo powiedziec wtedy, a nie "kiedys".
45°26′15″N 12°20′9″E.
19:49



Komentarze